Dziś mija 15 lat od wejścia w życie ustawy o
informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne
Aż
sam się zdziwiłem, że to już tyle …
Ustawa
pierwotnie służyła „ogarnięciu” projektów informatycznych realizowanych ze
środków UE. Bardzo dużo pieniędzy, bardzo dużo pomysłów. Na początku celem tej ustawy było przede
wszystkim stworzenie Planu Informatyzacji Państwa oraz projektów o publicznym
zastosowaniu. Czy to się udało ?
Częściowo
tak, bo chociaż było jedno zbiorcze miejsce, gdzie te projekty wpisywano i
przesiewano. Częściowo nie, bo zdarzało
się niestety, że wpisywano wszystko.
Obecnie
Planu Informatyzacji Państwa już nie ma w ustawie – jest PZIP - o którego znaczeniu, skuteczności PZIP
napiszę kiedy indziej.
Największym
plusem ustawy była reguła, że rządowe podmioty publiczne muszą tworzyć rejestry
wyłącznie używając systemów teleinformatycznych. Samorządom pozwolono jeszcze na ich
prowadzenie papierowo. To była rewolucja !
Teraz nie do pomyślenia, że można inaczej. W 2004 nie wszyscy jeszcze
rozumieli w administracji tę potrzebę. Mimo, że istniały już systemy i budowały
się nowe - ale żeby tak od razu zmuszać ?!J.
Duża
w tym zasługa definicji rejestru
publicznego – legislatorzy, logicy załamują ręce, że nie zła, idem per
idem itp. bo zgodnie z nią rejestr
publiczny to rejestr, ewidencja, wykaz, lista, spis albo inna forma ewidencji,
służąca do realizacji zadań publicznych, prowadzona przez podmiot publiczny na
podstawie odrębnych przepisów ustawowych.”.
A
ja uważam, ze to bardzo dobra definicja ! – ona nie ma definiować w sensie
logicznym. Ma być skuteczna. Miała i ma nie pozwolić uciec spod topora J i moje doświadczenia potwierdzają jej
skuteczność.
Ustawa
o informatyzacji wprowadziła także bardzo ważne zasady m.in. :
Zasadę
Neutralności Technologicznej,
która oznacza, że władze obowiązane są do równego traktowania technologii
teleinformatycznych i tworzenia warunków do ich uczciwej konkurencji, w tym
zapobiegania możliwości eliminacji technologii konkurencyjnych przy rozbudowie
i modyfikacji eksploatowanych systemów teleinformatycznych lub przy tworzeniu
konkurencyjnych produktów i rozwiązań.
I
oczywiście można dyskutować jak to się ma w praktyce, ale jeżeli przyjrzeć się
przepisom samej ustawy i rozporządzeniom wykonawczym (szczególnie z pierwszego
okresu) to przepisy te zdają test neutralności. Deficjencja systemu
teleinformatycznego z 2005 r. pomieści
nawet DLT.
Zasadę
„Interoperacyjności”, która oznacza
zdolność różnych podmiotów oraz używanych przez nie systemów
teleinformatycznych i rejestrów publicznych do współdziałania na rzecz
osiągnięcia wzajemnie korzystnych i uzgodnionych celów, z uwzględnieniem
współdzielenia informacji i wiedzy przez wspierane przez nie procesy biznesowe
realizowane za pomocą wymiany danych za pośrednictwem wykorzystywanych przez te
podmioty systemów teleinformatycznych;
No
i w tym miejscu należy wskazać, że zasada jak najbardziej słuszna, definicja
zacna ale wdrożeniowo wychodzi to bardzo trudno.
Ale
że nie tylko polska taka nieporadna – proszę się przyjrzeć działaniom innych Państw i UE. Europejskie ramy interoperacyjności mimo,
że realizowane od wielu lat to nadal jeszcze zamierzenie a nie zwieńczenie
dzieła.
Trzeba
się z tym pogodzić i pracować dalej.
Nadzieją
jest API – nowe systemy, które są zamawiane, budowane zawierają już
obligatoryjne API. Druga moja nadzieja to chmura. Pod warunkiem jednak dobrze
przemyślanych wdrożeń i standardów migracji (i tu brawo KE, że pracuje z
dostawcami nad takimi standardami).
Gdzieś
pomiędzy tym jest standaryzacja i metodologia danych przetwarzanych w systemach
– ich katalog, stosowane nazewnictwo, zakres metadanych itp. Tu jest ogrom
pracy od strony analitycznej jak i legislacyjnej.
Kierunek
(jeszcze w szerszym kontekście niż tylko wewnątrz administracji) został wytyczony - https://ec.europa.eu/info/strategy/priorities-2019-2024/europe-fit-digital-age/european-data-strategy_pl . Teraz trzeba to opanować realizacyjnie.
Ostatni
element, który chciałem poruszyć to wpływ ustawy o informatyzacji aspekt
legislacyjny.
W
mojej ocenie ustawa wywarła ogromny wpływ na legislację. I jest on w większości
pozytywny. Zasada neutralności technologicznej nie pozwoliła na wpisywanie do
przepisów rozwiązań ściśle związanych z technologią jednego dostawcy.
Ustawa
w momencie bumu na przepisy techniczne wprowadzała porządek terminologiczny.
Ustawa
tworzyła siatkę terminologiczną na której opierano przepisy różnych ustaw.
Proszę spojrzeć na obecne regulację, w kwestiach rejestrów, przekazywania
danych itp. są podobne – to jest zasługa tej ustawy.
Duża
zasługa w tym departamentu informatyzacji/ społeczeństwa informacyjnego w MSWiA
/ MC a potem różnych departamentów w MC,
którzy edukowali i tego pilnowali.
Nie
jest jeszcze pod tym względem idealnie, ale znaczenia ustawy o informatyzacji
dla polskiej legislacji w nowym cyfrowym świecie nie można nie docenić.
x